środa, 30 września 2020

Allegro Lokalnie i OSZUST - przekręt nigeryjski.

 Dzień dobry. Dawno mnie nie było. W sumie nie miałem jakoś większych rozkmin, aby tutaj je pisać. Mniejsze i krótsze wiadomości zamieszczałem na swoim Twiterze chociaż ostatnimi nawet i tam mniej wrzucałem informacji. Ale na swoim Instagramie staram się być regularnie aktywny.

Wracając do dzisiejszego tematu. Przekręty na portalach sprzedażowych. Sporo się czytało na ten temat w gazetach czy artykułach w internecie. A to metoda na wnuczka, a to dopłać 1,49 zł za dezynfekcje paczki, aby puścili ją dalej i dotarła na czas. Powodem dla którego tracimy pieniądze to nie jest błąd w systemie czy w jakiejś ochronie. To głównie nasza nieuwaga. Wpisywanie danych do logowania w podrobionych stronach, gdzie adres może mieć literówkę np."I" < duże i, zamiast "l" < małe el, lub "rn" < er en, zamiast "m" < em. Każdy myśli że "łee... mnie to oszusta nie dotyczą". Też tak myślałem do czasu... 

Pewnego dnia dostaje e-mail. Ktoś napisał w sprawie ogłoszenia na Allegro Lokalnie. Myślę sobie spoko. Zobaczę potem.

Po czym odpalam. BUM! Widzę że jakiś zagraniczny klient. Mówię sobie ok. Może jest zainteresowany kupnem przemysłowej maszyny do szycia, mało jest takich klientów, ale może się ktoś trafił. W sumie raz już miałem transakcje z klientem z Kaliningradu. Też początkowo myślałem że to jakiś fake, ale nie. Wtedy on załatwił transport z Braniewa do siebie, a ja miałem załatwić transport do Braniewa. Zadziałało. Fakt. Pisał wtedy do mnie łamaną polszczyzną, ale dało się dogadać i było widać jakie normalne reakcje, a nie takie jakieś mechaniczne.

 

I w momencie kiedy już się zastanawiałem czy pisać przeczytałem jeszcze ostrzeżenie od Allegro, które znajduje się powyżej wiadomości od klienta. Już wtedy zaświeciła mi się lampka że może to jest jakiś przekręt, ale za namówią mamy która nalegała i liczyła że może się uda sprzedać - napisałem do gościa. Mając ciągle w głowie że jednak trzeba być trochę ostrożnym, bo już wtedy czytałem czym jest przekręt nigeryjski. Zaczęła się konwersacja. W między czasie sprawdzałem czy gdzieś w internecie jest udostępniony ten e-mail bądź avatar, ale cisza, nigdzie nic nie było. Tak, tak, wiem, wiem. Teksty jak z translatora, ale nie chciałem się pocić nad gościem z którym i tak raczej by do niczego nie doszło.

 

Na początku zaznaczyłem że nie będę się bawić w wysyłanie przedmiotu. Następnie było widać zainteresowanie z jego strony skoro się pyta jak długo mam maszynę, to sobie myślę ok. Robi się ciekawie. Zaskoczyło mnie to że nie chce zbijać z ceny (co zwykle robią Polacy) i że nie chce więcej zdjęć. Od razu chciał dane do transakcji i podanie pełnej ceny (mimo że cały czas widnieje na stronie). Mama zaproponowała że skoro jest taki chętny i że tak łyka to może jeszcze opchniemy mu kolejną maszynę. Tak też zrobiłem. Wysłałem mu zdjęcie drugiej maszyny do szycia. Podałem cenę i postanowiłem troszkę zagadać, bo byłem ciekawy skąd jest i w jaki sposób będzie wyglądał transport czy to przez kogoś prywatnego czy to przez firmy kurierskie. Postanowiłem nie być takim chamski i tez powiedziałem mu o brakującym elemencie w maszynie którą sprzedaję. I byłem ciekawy co gościu odpiszę. Nie minęło dużo czasu, zwykle odpisywał w ciągu 2 godzin i nigdy nie naciskał czy popędzał przez wielokrotne pisanie. I już wtedy czułem że jest coś nie halo. Ale kiedy opisał, a w zasadzie poprosił o dane do przelewu po raz kolejny bez odpowiedzi na moje pytania to już wtedy wiedziałem że definitywne chce zerwać kontakt. Nawet myślałem czy podać mu w razie czego nr konta do Revolut, aby zrobił mi przelew (jeśli faktycznie miałby taki zamiar). Mama wciąż liczyła że może coś jeszcze z tego będzie. I podpowiedziała mi całkiem dobrze. Aż się dziwię że ja sam na to nie wpadłem. "Niech zapłaci przez Allegro." To był prosty i dobry patent. Racja. Jeśli chce moje dane to musi pierw zapłacić, a gdy Allegro potwierdzi płatność to puści dane do transakcji. Nawet jeśli jego bank nie jest obsługiwany przez Allegro to zawsze może dokonać płatności kartą płatniczą, lub przelewem tradycyjnym. A w razie czego mam szansę że Allegro jeszcze jakoś mnie obroni. Napisałem go Pana Slavomir'a że w obawie przed oszustami chciałbym, aby zapłacił przez Allegro i wtedy dostanie automatycznie moje dane. I co? I już od 2 dni się nie odezwał. Stwierdziłem że złapałem oszusta, ale chciałem się jeszcze upewnić. Zauważyłem że Allegro oferuje pomoc. Postanowiłem do nich napisać. Opisałem sprawę wraz ze zrzutami ekranu rozmów.


[Kolejność czytania od dołu do góry.]

 

W ciągu

 jednego dnia dostałem informacje że faktycznie była to próba przekręt nigeryjskiego i że konto zostało zablokowane przez administracje Allegro.

Finał sprawy dobrze się skończył. Oszust zbanowany, produkt uratowany. Chociaż sam jestem ciekaw jakby ktoś miał zabrać maszynę która waży może z 60 kg. Tak czy siak. W internecie należy uważać.


Nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie i z kim masz styczność. Na pierwszy rzut oka, avatar starszego Slavomir'a wygląda na godnego zaufania.

 

 Dziwnie wrócić do pisania postów na blogu to chyba 2 letniej przerwie. Pewnie gdyby nie ta sytuacja nadal bym nic nie pisał, ale wiecie tak dla Was ku przestrodze. Może komuś ta informacja trochę bardziej otworzy oczy.

 

AKTUALIZACJA! 
Minął praktycznie miesiąc od pierwszej wiadomości od oszusta. 23.09 - Napisał do mnie Pan Slavomir. Dzisiaj tj. 22.10 - napisał do mnie Pan Eaman. Praktycznie z taka sama treść wiadomości. Może jakieś słowa zmienione, ale taki sam styl i forma pisania.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Tym razem już się nie bawiłem w pisanie do jego mościa i po prostu w prostej linii zgłosiłem sprawę do Allegro, o interwencje. Liczę że zakończy się tak jak ostatnio czyli po prostu zbanowaniem konta. Z tego co widzę to oszuści mają chrapkę na coś większego. Nie chcą kupować elektroniki tylko rzucają się na ciężkie produkcyjne maszyny do szycia. Nawet jakby chcieli to nie będzie im łatwo to ukraść. Ciekawi mnie czy jest to ta sama osoba. Czy po prostu różni ludzie korzystają z podobnego szablonu wysyłając wiadomości masowo.
 

niedziela, 11 lutego 2018

Fotograf za dychę.

W tym artykule nie będzie krytyki. Będzie to spokojniejszy artykuł. O mojej małej historii fotografii. Raczej takie coś piszę się gdy dojdzie się na jakiś szczyt, a moim zdaniem chyba to dokonałem i nie osiągnę nic więcej w tej branży. Niektórzy może wiedzą, inni może w ogóle nie mieli pojęcia, ale od jakiś 4-5 lat bawię się w fotografie. Samouk, dla którego robienie zdjęć sprawia przyjemność. Eksperymentuje z różnymi stylami i różnymi tematykami, ale najbardziej upodobałem sobie architekturę.
Początek tej historii zaczyna się od wyjazdu do Warszawy (kwiecień 2013 r.) jako wycieczka szkolna w technikum. Wtedy to zostało rzucone hasło że po powrocie można wystawić zdjęcia właśnie z tego wyjazdu do konkursu szkolnego. Pomyślałem że to może być ciekawe doświadczenie. Jechał tam też mój dobry kolega który już miał wcześniej większe doświadczenie z fotografią i posiadał wiedzę jak i sprzęt (Canon 1100D). I wtedy coś mnie podkusiło żeby konkurować z nim. Żeby udowodnić że to nie tylko sprzęt świadczy o dobrym zdjęciu. Na moim wyposażeniu do zdjęć był tylko mały telefon komórkowy, mój pierwszy dotykowy telefon czyli Sony Erisson Xperia X10 Mini Pro, (chyba telefon z najdłuższą nazwą) przyznam że telefon jak na swój aparat w dobrych warunkach oświetleniowych robił przyzwoite zdjęcia. Podczas wycieczki i chodzenia po stolicy zwykle trzymałem się z tyłu żeby robić zdjęcia i mieć czas dość dobrze złapać kadr (wtedy nawet nie wiedziałem co to jest trójpodział). Do konkursu było można wystawić maksymalnie 7 zdjęć, ale nie jakoś mocno przerobionych. Wystawiłem maksymalną pule 7 zdjęć. Zostało wybrane jedno.
To właśnie zdjęcie zajęło II miejsce w szkolnym konkursie. Podobno przegrałem o jeden głos. Choć muszę przyznać że zdjęcie które zajęło I miejsce było... słabe. Nie mówię to przez jakiś ból dupy, ale faktycznie było słabe. Widok z mostu przy Zamku Królewskim na ruchliwą drogę. Nawet kolory nie były jakoś podbite. Ale mimo to udało mi się osiągnąć to że nie liczy się aparat, a złapanie jakiejś chwili.
Kolejnym sprzętem jakim fotografowałem był to telefon komórkowy LG L9. Był to telefon który znienawidziłem 2 tygodnie po jego zakupieniu. Zdjęcia w dobrych warunkach były całkiem i do tego jeszcze jakieś systemowe podkręcanie zdjęcia dawał całkiem strawny efekt. Wtedy też zacząłem swoją przygodę z Instagramem (kwiecień 2014). Początkowo mocno krytykowałem tą aplikację, ale powoli się do niej przekonywałem. Moje pierwsze zdjęcia to jakiś zlepek zdjęć bez ładu i składu. Raczej chciałem używać tego portalu do luźnego wrzucania zdjęć ze znajomymi, aby jakoś nie zaśmiecać aktualności innych ludzi. Z czasem chciałem znaleźć jakiś temat zdjęć, prowadzić coś ukierunkowanego. Ze względu na to że musiałem polegać na tym co mnie otacza, więc robiłem zdjęcia roślin, kwiatków, jakiegoś krajobrazu i wciąż eksperymentowałem z kolorystyką. Ale też wtedy postanowiłem że każde 100 zdjęcie będzie to pokazanie panny Anny. Później robiłem jakieś zdjęcia architektury, ale to tylko w obrębie Kalisza. Kolejnym większym krokiem który się dokonał to  komentarz pod pierwszym zdjęciem z Poznania gdzie większy profil o tematyce architektonicznej zainteresował się moim zdjęciem. Wtedy też pomyślałem że to może właśnie ten kierunek
powinienem obrać - architektura. Lubię zdjęcia architektury, bo nie trzeba nic ustawiać. Obiekt jest nieruchomy. To w zupełności ode mnie zależy jak wyjdzie zdjęcia, od tego jak się ustawię. Zdjęcia obrabiałem w aplikacji Snapseed i dodawałem styl Dramaturgia. Później udało się mi się zdobyć wyróżnienie właśnie na tym profilu co było dla mnie bardzo ważne. Później kilka wyróżnień na innych profilach o tematyce architektonicznej czy to polskie czy to francuskie. Zwykle jak jechałem do Poznania na weekend do Anki to sobota była dniem kiedy wyruszałem w trasę po Poznaniu i robiłem zdjęcia. Podziwiam ją za to że tak ze mną wytrzymywała. Zawsze przed wyjazdem było to szukanie obiektów w necie, uzupełnianie mapy na Google Maps i ruszanie w drogę.
Pamiętam swoje pierwszy podium, III miejsce na zdjęcie tygodnia (marzec 2016) na IgersPoznań lubię te wygrane gdzie decyduje jury. W międzyczasie dokupiłem sobie jakiś biedronkowy zestaw "obiektywów" do telefonu. Bardzo mało z tego korzystam, ale uważam to za przydatną zabawkę. Wtedy też postanowiłem że zainwestuje w jakąś starszą lustrzankę, zakupiłem więc aparat Canon 1000D (kwiecień 2016) w porównaniu z LG L9 robił dobre zdjęcia. Wtedy też musiałem nauczyć się tworzyć zdjęcia w wersji manualnej, nie pamiętam kiedy korzystałem z trybu AUTO. Dowiedzieć się czym jest ISO, co to przysłona, ekspozycja, czas naświetlania. Troszkę zaleciało świadomym robieniem zdjęć, a nie tylko bezmyślne naciskanie guzika. Wraz z rozwojem w sprzęt postanowiłem też rozwinąć się w korektę zdjęć w programie graficznym. Już od dłuższego czasu kolega wspominał że powinienem nauczyć się obrabiać w programie Photoshop, lecz dla mnie ten program był tak trudny, tak skomplikowany że bałem się podjęcia tej próby. Ale pewnego dnia postanowiłem się za to zabrać. Oglądałem sporo filmików na YouTube, aby nauczyć się jak obrabiać zdjęcia i na co ten kombajn graficzny pozwala (lipiec 2016). Z czasem poświęcałem się architekturze, już nie cierpiałem na brak materiałów. Fotografia obudziła we mnie wielką chęć i potrzeba podróżowania. Zwiedzania, robienia zdjęć. Wiem że powiecie że powinno się przeżywać to co jest, a nie zajmować się robieniem zdjęć. Ale wspomnienia szybko się zacierają. A zdjęcia pozwalają szybko wrócić do tych miejsc, do tych wspomnień. Chociaż przyznam ze miałem jedną sytuacje kiedy wszystko zwiedzałem tylko przez wizjer aparatu. Wtedy faktycznie trochę przesadziłem. Było to kiedy płynąłem stateczkiem przez Sekwanę w Paryżu. Nasilenie zabytków takie że nie miałem okazji nawet się dobrze rozejrzeć. Czasami lubię odskoczyć od architektury i zrobić albo jakieś kreatywne zdjęcie, albo pobawić się grafiką. Szukałem dużo inspiracji na Instagramie gdzie można znaleźć naprawdę dobrych artystów oraz na Pinterest. Instagram to nie tylko selfie znajomych, ale też siedlisko profesjonalistów, trzeba tylko dobrze szukać i spersonalizować listę osób których się obserwuje. W kwietniu 2017 LG L9 odmówił mi współpracy wtedy też musiałem postanowić jaki telefon kupić, długo szukałem telefonu który zapewni mi dobrą jakość zdjęcia, oraz możliwość manualnej zmiany parametrów aparatu. Manualna konfiguracją nie była już da mnie dziką rzeczą, a czymś co mogę i jestem w stanie trochę zrozumieć, tak też przeprosiłem LG i postanowiłem wybrać LG G4 który uważasz do tej pory za bardzo dobry wybór. Wtedy też trochę odpuściłem robienie zdjęć lustrzanką. Ale mimo to nadal lubię korzystać z tego staruszka w trudniejszych warunkach. Ale jednak dyganie tego gabarytu i pół kilo jest uciążliwe przy jakiś większych podróżach. Dlatego też większość zdjęć z nad morza (lipiec 2017) robiłem telefonem, jedynie Gdańsk i Gdynia była robiona lustrzanką.
W czasie tych kilku lat również zdarzały się upadki kiedy to stwierdzałem że to co robię jest z pewnością przez większość ludzi postrzegane jako nudne, jako mało atrakcyjne.
Dlatego też zacząłem też się uczyć tego jak robić zdjęcia portretowe. Muszę przyznać że to było strasznie trudne. Tu jednak trzeba było ustawiać modelkę i wyłapywać odpowiedni moment, aby postawa, mimika i światło było dobre. Ale i w zdjęciach portretowych lubię sobie eksperymentować i próbować robić zdjęcia z podwójną ekspozycją. Ale wciąż robiłem i nadal robię zdjęcia architektury, bo taka jest przewodnia tematyka mojego profilu i lubię się jej trzymać. W czasie kryzysów zawsze wspierała mnie Anka która mobilizowała mnie do kolejnych zdjęć. W sumie to była jedyna osoba która wiedziała jak to u mnie wygląda z Instagramem i zawsze była ciekawa tego co mam za zdjęcia, co zrobiłem i czy coś wstawię. Nawet jej prezenty urodzinowe sugerowały to żebym nie odpuszczał myślenia o zdjęciach. Dostałem od niej już czarne tło do zdjęć, oraz softbox do oświetlenia. To też ona mówiła żebym wrzucił swoje zgłoszenie do jakiś konkursów, wypychała mnie z moją "sztuką". Mi szczerze mówiąc to tak jakoś się nie chciało, nie miałem wiary w to. Przez to co robi Anka w mojej fotografii nazwałem ją menadżerką, jak i modelką. W tej współpracy ja tylko naciskam guzik i jeżdżę suwakiem w Photoshop. To ona robi tu najwięcej. I też pewnego dnia powiedziała mi abym wysłał zdjęcie na stronę Fotoportal Poznań . Ja szczerze mówiąc nie wierzyłem za bardzo w to, ale wciąż byłem namawiany. W swojej bibliotece zdjęć miałem już parę zdjęć z Poznania. Postanowiłem więc że wybiorę jedno które nie jest przesadzone, jest raczej spokojne i czarno-białe. Akurat moja decyzja padła na zdjęcie wchodzącej Anki po schodach na dworcu PKP w Poznaniu.

Dzięki jej pomocy udało mi się tym zdjęciem wygrać konkurs na zdjęcie ogólne maja 2017. Ja nigdzie nie prosiłem nikogo o polubienia, bo wiem że raczej nikomu nie chciałoby się brać udziału. Ja bym pewnie nie brał udziału.
Potem w międzyczasie wrzuciłem zdjęcie na LubięZwiedzać.pl i tu już postanowiłem poprosić o lajki bo nie wiązało się to z zakładaniem jakiegoś konta czy polubieniem strony. I dzięki znajomym udało mi się wygrać... tym razem jakąś małą książkę o parkach narodowych.... wolałbym coś o miasta. Ale nie będę narzekać. Udało się coś wygrać. 
Największy sukces udało mi się uzyskać w dniu moich urodzin (02 luty). Kiedy siedziałem sobie na mieście zajadając kebaba i myśląc że tego dnia nic się nie wydarzy, nagle dostałem e-mail'a o wyróżnieniu. Początkowo nie widziałem kompletnie o co chodzi. Przecież nic nie wrzucałem. Po przeczytaniu okazało się że moje zdjęcie maja 2017 z portalu Fotoportal brało udział w konkursie na zdjęcie roku 2017. Okazało się że tym zdjęciem uzyskałem II wyróżnienie według komisji konkursu i w dodatku jeszcze I miejsce internautów.  Byłem strasznie zaskoczony i się przez dość długi czas śmiałem z tego. Zawsze mi bardzo zależało na tym, aby wygrać jakiś konkurs nie na lajki i znajomości, a wybrane przez jury. Myślę że to jest mój artystyczny szczyt możliwości. 
Jeśli czegoś chcesz, jeśli powoli do tego dążysz, jeśli sprawia Ci to przyjemność. Z czasem jest możliwe osiągnięcie jakiegoś sukcesu. Może nie od razu stawiać sobie wielki cel który nie jest w stanie się osiągnąć, tylko powoli konsekwentnie, powoli schodami do góry.
A w myślach już zastanawiam się czy nie robić jakieś krótkich 30-sekundowych filmików.

Może ktoś z Was zastanawia się dlaczego taki tytuł artykułu. Przez jednego ze znajomych zostałem tak żartobliwie nazwany - fotograf za dychę.